środa, 20 lipca 2016

Bydgoszcz

WITAM WITAM!

data: 20.07.2016r
godzina: 11:19
piosenka na dziś: Of Monsters And Men - Dirty Paws


Przyznaje się bez bicia. Nie chciało mi się nic dodawać. Nie miałam czasu, miała też lenia i tak to wyszło. Chociaż ostatnio dużo się dzieje. Pojechałam do najlepszego przyjaciela do Bydgoszczy na weekend, dostałam się do wymarzonego liceum, pojechałam na 20 dni na kolonie. To tak w skrócie ale za chwile wszystko po trochu opiszę. :)

Do Bydgoszczy pojechałam 18-19 czerwca. Mój kochany tatuś mnie tam zawiózł. Tyle razy mi to obiecywał i ani razu nie dotrzymał obietnicy ale w końcu się udało!
Wyjechaliśmy jakoś przed 12 i dojechaliśmy na miejsce o 15 na obiad. Gdyby nie korek przed autostradą w Strykowie to  bylibyśmy na 14:30. Mój tatuś pojechał do hotelu a ja rozpakowałam rzeczy u Matiego w pokoju, przebrałam się i pojechaliśmy z jego kolegami pograć trochę w plażówkę. 
Wsiedliśmy w autobus. Gdy mieliśmy wysiadać zobaczyliśmy że jedzie nasz tramwaj. Wysiedliśmy szybko z autobusu, a że nic nie jechało, przebiegliśmy przez ulicę A TRAMWAJ DALEJ CZEKAŁ. Mati włożył jedną nogę do tramwaju. Już mieliśmy wsiąść i w ostatniej chwili go odciągnęłam bo kochany motorniczy zamknął drzwi i odjechał... poczekaliśmy 20 minut na następny. Na szczęście dojechaliśmy cali i zdrowi.
Niestety wyszło tak, że po 2 godzinach się rozpadało.. Schowaliśmy się ale tylko na dziesięć minut, ponieważ od razu przeszło i pojawiła się tęcza. Było przepięknie. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Musieliśmy się zbierać. Była 20:30 a nam odjechał jedyny tramwaj. Wsiedliśmy w inny i pojechaliśmy przystanek za daleko bo jak zawsze Mati się zawiesił i nie zauważył że był nasz przystanek.
Musieliśmy się cofnąć a że nic nie jechało a mieliśmy ochotę na watę cukrową poszliśmy na miasto a była 21:30. Przeszliśmy całą młyńską wyspę a wata była na końcu... Przyznam że pięknie tam było. Mogłabym tam siedzieć godzinami. Chciałam zrobić zdjęcia ale jak to ja mam szczęście i rozładował mi się telefon.. Zjedliśmy ogromną watę i musieliśmy umyć ręce w Multikinie a mieliśmy 8 minut na żeby zdążyć na autobus. Oczywiście zgłodnieliśmy więc dziewięć minut przed zamknięciem pizzerii zdążyliśmy kupić pizzę. Na szczęście to było obok jego domu, więc daleko nie było. 
Byliśmy na 23:15 w domku, wykąpaliśmy się i obejrzeliśmy Szubienicę. W sumie poszliśmy spać o 5 nad ranem.
Obudziłam się o 11:15 i poszłam do łazienki. Wracam do pokoju, patrzę, a tam Mati siedzi smutny na łóżku bo chciał mnie obudzić a tam mnie nie ma. Zjedliśmy śniadanie, poszliśmy do pięknego parku i wróciliśmy. Mój tata uciekł do lasu, żeby nie jeść obiadu bo jest aspołeczny. Niestety za szybko zleciał ten weekend i nadszedł czas na powrót do domu.. Nie obyło się bez płaczu bo jak to ja - zawsze płaczę przy rozstaniach.
Mam nadzieję że szybko tam wrócę, ponieważ jego rodzice i brat to naprawdę wspaniali ludzie i życzę każdemu, aby znalazł przyjaciela na odległość. Mimo, że nie widujecie się często, to jak już się spotkacie to są to najpiękniejsze chwile.

 

 

 

Zapraszam serdecznie na: